po wypadku... Zdaje się, że z tłumaczenia jakiegoś ich idiomu; zresztą nie jestem pewien. - Claymore wytarł usta chusteczką, spojrzał na van der Kroege'a. - Aż tak ci dopiekł? <br>Peter skrzywił się.<br>- Nie mam zielonego pojęcia, co z nim począć. Polazł w tego Smoka, zakład, że i kości nie znajdziemy. To co, słać za nim ludzi, psy? Czy zapomnieć? Z drugiej strony - duchy. Też przecież za nimi nie przepadam. Ale tak nie można, Winston; przysyłasz mi rąbniętego szamana, nawet nie wiem, czy mi podlega; kto tu kogo ma słuchać? "Wszelka możliwa pomoc", też coś... Skoro muszę aż wracać na Ziemię i przesłuchiwać cię