pomocy czysto intelektualnego wysiłku, ku prawdzie, której nie zamąca gniew, wzruszenie, pragnienie potrzeby serca, czy wzgląd na potrzeby tysięcy i milionów serc? Ku prawdzie bezinteresownej, wiecznej, chociażby ograniczała się ona do kilku elementarnych pewników, a resztę oddawała na pastwę stałemu i systematycznemu wątpieniu? Nie wydaje się to prawdopodobne. Pisząc te słowa, jestem poddany przemianom epoki, w której wypadło mi żyć, i zastanawiam się nad możliwością wskrzeszenia intelektualizmu nie inaczej niż inni, poszukujący lekarstwa na choroby cywilizacji - to znaczy osądzając drzewo po gorzkich, jakże gorzkich owocach. Nie inaczej niż prof. Huizinga, wtedy gdy zauważa: <q>„Filozofia, która z góry uzależnia podstawę prawdy