policzka, teraz czerwony od ognia i zielony od błota, jak u Witkacego.<br>I może nie należało mu tego wróżyć, bo jakoś smutno, że nie mam już komu smażyć takiej jajecznicy, jaką dla niego uczyłam się zbierać delikatnie ku środkowi patelni, żeby marszczyła się niby żółty jedwab - bo pan Weingarten był smakoszem i estetą w każdym calu. Choć tylko inżynierem nafciarzem z firmy "Galicja". Który kochał mnie i Schulza.<br>I wciąż nie mogę zrozumieć, dlaczego pan Weingarten, od tylu lat nieżyjący pan Weingarten, zawsze w moich wspomnieniach jest po lewej stronie, a Piotruś Pan po prawej. Czy dlatego, że podwórko z moim