odpowie, Irek, bo sam nie wie. Dziewczyny miewają kaprysy, już są takie, trudno.<br>- Ona jest inna. Mam przeczucie...<br>Teraz ja przerwałam.<br>- A ja mam przeczucie, że pora się żegnać. A więc bywaj, do jutra.<br>Nie zatrzymywał mnie. Obeszłam go, jakby wrośniętego w chodnik, i zatrzasnęłam za sobą bramę. Głupi, natarczywy smarkacz z węchem Holmesa. Skoro wypatrzył, czego inni z bliższej odległości nie dostrzegli, niech sobie sam wydedukuje resztę.<br><br>Poznałam go od razu. Szedł korytarzem szkoły, rozmawiając z Kulą, o dobre trzydzieści centymetrów niższą, a za nimi szedł Ireneusz. Nie miałam wątpliwości, kim są dla siebie. Od dawna, od pierwszej chwili, <page nr=63> gdy