wspomnienie przemądrzałych smarkul, gadających po łacinie, jak papugi. Pomyślał też, że matka dziewczynek była wczoraj naprawdę miła, zrobiła pyzy prawie takie dobre jak te Heli i że - chociaż dawno już nie dawał kobiecie kwiatów - dzisiaj chyba jakieś kupi i zaniesie pani Gabrysi w drodze z roboty. Przy okazji sprawdzi, czy smarkate nie narozrabiały.<br>Tak rozmyślając, dotarł do szkoły (deszcz padał jeszcze gęściej) i z ulgą wszedł do suchego, cichego hallu, gdzie w oszklonej klitce portierni pani Klimasowa, już gotowa do wyjścia, ubrana w żakiet <page nr=107> i chustkę, zdejmowała właśnie z wieszaka pelerynę i coś mówiła do mężczyzny siedzącego tyłem do szyby. Facet