W urodziny parać się tym bałaganem? Kompromisowo po godzinie odjeżdżamy.<br> Dom Wilsonów jest pełen wesołego śmiechu, beztroskich ludzi. Pełen dobrego, ciepłego, co podkreśla moja pamięć, jedzenia. Każdy z nowo przybyłych chce wypić kielicha z sailorem Andrew. Dobieramy się do meksykańskiego jadła. Palący żar sprawia, że decyduję się wznieść toast za solenizantkę lekkim stołowym winem.<br> Potem czytamy stertę kart urodzinowych, zazwyczaj tradycyjnie po amerykańsku zabawnych, w tym kartę od rodziców - przedstawiającą piegowatą nastolatkę o gigantycznie rozrośniętym biuście (w sam raz tak jak Rosemary), z tekstem (w moim wolnym tłumaczeniu):<br> Czas rzucić misie, odłożyć lalkę,<br> Szczęście to czas, w którym dziewczyna<br> Rozpina stanik