spuszcza oka z kościanej gwizdawki. Nim weszli, Boreas Mun ostrzegł ich - gwizd gwizdawki był hasłem dla czekających w ukryciu ochroniarzy, zawołanych rębajłów, których w warsztacie miecznika nazywano "kontrolerami jakości wyrobów". <br>Ale przewidziawszy wszystko, Neratin i Boreas zaplanowali następny ruch. Mieli w zanadrzu kozerną kartę.<br>Kennę Selborne. Czujną.<br> Kenna już wcześniej sondowała miecznika, delikatnie kłuła go impulsami, ostrożnie zapuszczała się w gąszcz jego myśli. Teraz była gotowa. Przyłożywszy do nosa chustkę - zawsze istniało niebezpieczeństwo krwotoku - wdarła się do mózgu pulsacją i rozkazem. Esterhazy zakrztusił się, poczerwieniał, oburącz ucapił blat stołu, za którym siedział, jak gdyby bał się, że stół uleci do ciepłych