orali, nie wiadomo co.<br>Sprowadzili się rok temu z miasta, ze stolicy, i boczyli się na całą tę prowincję, na te domki pochowane w gęstwie ogrodów, na nie brukowane ulice, po których spacerowały wiecznie strapione kozy i aroganckie, wszędobylskie świnie, na ludzi z miasteczka, którzy żyli sobie powolutku i nie śpiesząc się spełniali sumiennie swoją powinność.<br>Opowiadano sobie w miasteczku, że ci nowi przybysze byli ongiś bardzo bogaci i tak się oto pogodzić nie mogli ze zmienionymi warunkami bytu.<br>Ciotka Wikcia najbardziej się oburzała.<br>- Ja tobym im pozabierała i ogród, i to gospodarstwo - mówiła. - Jak Boga mego! Powinno być takie prawo, że