w spiczastej czapce z dwoma białymi plamami, którego sadzasz przed sobą na parkiecie, troskliwie opierając o ścianę, nawet on istnieje bardziej konkretnie niż ten okruch życia, który ukrywasz w sobie. Dla niego tańczysz, jemu kłaniasz się podobnie spiczastą czapką z białymi pomponami, przed nim wirujesz na palcach w kusej, koronkowej spódniczce, uszytej tak, by widzowie domyślali się, jak wiele przed nimi ukrywasz.<br> Arlekin, mały bohater tej komedii dell'arte, którą zawsze jest życie artysty, patrzy namalowanymi oczami, jak obracasz się, odchodzisz, wracasz i znowu go żegnasz, porwana przez narastający, groźny cień... Śmierć? Los? Przeznaczenie? Fatum? Mały, osamotniony Arlekin w jaskrawym kręgu światła