godzin, nie uznano całodobowej diety. Wolne dni odzyskał, dietę stracił.<br>Kawa, papieros i znowu walnęliśmy <orig>strejta</>. A św. Krzysztof czuwał bezustannie. Jurek dobrze i pewnie prowadził. Na wagach było pięć liter, a przez jedyne cztery przejechaliśmy bez szwanku. Przemknęliśmy przed misiami zaczajonymi w rowach i na zjazdach z autostrad. Nie sprawdzono <orig>logbooka</>, nie zarobiliśmy <orig>ticketa</>. Odprawa meksykańskich umywalek i toalet, które ciągnęliśmy w 15-tonowym <orig>trailerze</>, poszła na granicy piorunem. Odwiedziliśmy księgarnię. Jedziemy przez most, a tu na krótkofalówce CB spanikowany głos rodaka: - Kurwa, panowie! Taki łysy, z piątką na ramieniu, trzepie <orig>trucki</>.<br>Dojeżdżamy do domu. Jurek uderza z rozmachem swoją