zawsze zaledwie głowę i łapy, a co tam chowa pod skorupą, nie obaczysz żadną miarą.<br><page nr=213> I nagle ni stąd, ni zowąd wybucha spór, gwałtowny, niedorzeczny, o to, czyja jest dziś kolej sprzątania sypialni, z twarzy opada smętne zamyślenie, nie ma terenu dla żalu i współczucia, nie ma chłopców zaklętych w staruszków, już wszyscy mają ojców i matki, pospolici, codzienni pasażerowie tramwaju rozwściekleni tłokiem. Jeden Thomson natychmiast z wybuchem sporu zapala fajkę i otacza się kłębem dymu, który go zasłania. Tak żółw zwietrzywszy niepokój cofa się w skorupę, chowając już nawet głowę i łapy. Zresztą spór równie gwałtownie i niespodziewanie przerywa się