śmierci. Po chwili, bez żadnych, oczywiście, znaków ostrzegawczych, natrafiamy na kawał jezdni zawalony doszczętnie piachem i kamiennym gruzem.<br>- <q>Parę dni temu</> - informuje nas Lucjan - <q>zginęło tutaj pięć osób</>.<br>Po czym wysiada w jakiejś wiosce, na szczęście zdrów i cały. <br>Pierwsze, co nas spotyka w <name type="place">Klużu</>, to czule objęta para pijaniutkich staruszków; przechodząc pod jakimś rusztowaniem (Jasiu: Pierwszy raz widzę rusztowanie z desek!), udaje nam się jakoś ich wyminąć, po czym, zwiedziwszy już miasto, wchodzimy do <name type="place">Music Pubu</>, a tam ci sami, otoczeni gromadą młodzieży, kiwają na nas, więc się dosiadamy; okazuje się, że to dwaj profesorowie (węgierski malarz i rumuński matematyk