dokuczały wszy, budziły ze snu. Próbowałam je wytrząsać z ubrania. Nie miałam czym wyczesywać ich z włosów. Raz trafiłam do sosnowego lasu, który nie miał podszycia. Szukałam i szukałam, i nie mogłam znaleźć miejsca, żeby się ukryć, a nie miałam sił iść do innego lasu. Przysnęłam trochę, ale zbudził mnie strach, więc wdrapałam się na drzewo. I dobrze zrobiłam, bo wkrótce nadjechali Niemcy na motocyklach i Ukraińcy na rowerach. Rozpalili ogniska, rozłożyli się, jedli i pili, i szczali pod moim drzewem. Igły kłuły mnie za kołnierzem, ale musiałam siedzieć bez ruchu, siusiać pod siebie i patrzeć na nich przez cały ten