windowane w górę dźwigarem wysiłku milionów, póki cię jak kreta nie wykurzono z nory...<br>- Och, Borysie - dodał po pauzie zmęczonym niewyraźnym szeptem - jaki ty się musisz czuć samotny, niepotrzebny, bezdomny, jak pies sparszywiały i bezpański... Jakże ty będziesz umierał, Borysie?<br>Sergiusz wyczerpany osunął się na platformę i z ust wąską strugą popłynęła mu piana <page nr=209>.<br> Wąskie sczerniałe wargi wykrzywiły się w bolesną podkowę. Twarz, stężała z bólu, zbielała, stała się maleńka, prawie dziecinna.<br>Rotmistrz poczuł, jak nieprzeparta rodzicielska tkliwość żelazną ręką nachyla go ku tej twarzy. Co począć? Jakże puścić go tak samego w śmierć? Wynieść go stąd! Zabrać! Być zawsze z