Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
nie może znieść żaden człowiek. Nalot zakończył się przed brzaskiem; dopiero wtedy zasnął.
Ważna i znacząca rzecz wydarzyła się dwa dni potem. Obchodził jak zwykle dom. Oświetlał kąty i zakamarki karbidówką. W porze szczególnej, niby wieczór, a już blisko noc, jak to bywa, gdy jesień się przesila. Liście pod butami strzelały uroczyście. Wypełznął księżyc. Nad koronką płotu wąskie, poskręcane pasemka wonnych oparów odurzały borem i nieskoszoną łąką, jak w czerwcu. Z daszku nad wejściem na ganek miękko spływała przyjazna szarość. Zachwycony i wyciszony stał, bo jakaś siła kazała mu czekać. Stało się. Z najwyższego punktu, z krokwi nieba, doleciał głos dzikich
nie może znieść żaden człowiek. Nalot zakończył się przed brzaskiem; dopiero wtedy zasnął. <br>Ważna i znacząca rzecz wydarzyła się dwa dni potem. Obchodził jak zwykle dom. Oświetlał kąty i zakamarki karbidówką. W porze szczególnej, niby wieczór, a już blisko noc, jak to bywa, gdy jesień się przesila. Liście pod butami strzelały uroczyście. Wypełznął księżyc. Nad koronką płotu wąskie, poskręcane pasemka wonnych oparów odurzały borem i nieskoszoną łąką, jak w czerwcu. Z daszku nad wejściem na ganek miękko spływała przyjazna szarość. Zachwycony i wyciszony stał, bo jakaś siła kazała mu czekać. Stało się. Z najwyższego punktu, z krokwi nieba, doleciał głos dzikich
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego