dawnym zaczęła mówić, rodzajowość chwaliła, mięsistość materii, szczegółów, obyczaju, i kiedy tylko mogła, to tytułów oryginalnych używała, uznając zapewne, że polskie nazwy mogą być znane Wiatorowi, i muszę przyznać, że taktyka dziewczyny była niezła, kiedy zaczęła mówić o obrazie Breughla De Val van Ikarus, inżynier wypił resztę kawy i gwałtownie stuknął filiżanką. Dwoista to była gra ze strony Basi, mnie się przedstawiając, rozgrywkę z mężem przeprowadzała; nie miałem pewności, czy jest to podkreślenie autonomiczności własnej wobec inżyniera, rewanż za jego chód zdrowy, czy też kokietowanie przystojniaka umiłowanego, nadrabianie braku łydki gadką finezyjną, czy też może jedno i drugie. Komplementując tę naiwnie