Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
na dole, nie wiedzieć, skąd się tam wzięła, gadzina! Młodzi wtedy na dół zjechali i dojrzawszy żabę, dalej przekpiwać a krzyczeć. Już tam jeden się na nią zamierzał, kiedym przyszoł i ją zabrał. Potem była przy mnie i ludzką mową gadała. Ukazała mi, jako mam wiertać, gdzie ładunek zakładać - węgiel sypał za każdym odstrzałem, a żaba nocą mi jeszcze urobek pomnażała. Tak oto, widzicie, do pieniędzy teraz za jej pomocą przyszedłem. Sama mi rzekła, że mię doma nawiedzi, godzi się więc ją ugościć przy stole.
- Oo! Kiej tak, to niech skrzynka na ławie ostanie! - rzekła gospodyni, a starzyk-sąsiad dodał:
- Niech
na dole, nie wiedzieć, skąd się tam wzięła, gadzina! Młodzi wtedy na dół zjechali i dojrzawszy żabę, dalej przekpiwać a krzyczeć. Już tam jeden się na nią zamierzał, kiedym &lt;orig&gt;przyszoł&lt;/&gt; i ją zabrał. Potem była przy mnie i ludzką mową gadała. Ukazała mi, jako mam &lt;orig&gt;wiertać&lt;/&gt;, gdzie ładunek zakładać - węgiel sypał za każdym odstrzałem, a żaba nocą mi jeszcze urobek pomnażała. Tak oto, widzicie, do pieniędzy teraz za jej pomocą przyszedłem. Sama mi rzekła, że mię &lt;orig&gt;doma&lt;/&gt; nawiedzi, godzi się więc ją ugościć przy stole.<br>- Oo! Kiej tak, to niech skrzynka na ławie ostanie! - rzekła gospodyni, a starzyk-sąsiad dodał: <br>- Niech
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego