uczepiła się przechylonej boi, prąd nimi szarpał, ciała obijały o siebie.<br>- Masz dość?<br>- Przynajmniej jedno z nas musi mieć rozsądek - żachnął się obejmując złuszczony stożek blaszanego pływaka.<br>- Stchórzyłeś - triumfowała po dziecinnemu. - Mogłabym tak płynąć i płynąć... Woda niesie, piastuje - klepała przechyloną, pomykającą gładziznę narastającej fali.<br>- Pamiętam, ile mamy do brzegu - szamotał się z boją, która, pełna niezwykłego życia, próbowała go strząsnąć jak narowisty koń.<br><br> Rzeźwa morka otrzepywała ziarna piasku, smagała barki. Palmy zaczynały się ku sobie nachylać i ciężkie ich skrzydła udawały lot.<br>Słysząc skrzypienie uklepanej warstwy piachu, szybkie stąpanie Margit, aż zagryzał wargi: wariatka, nie mógłbym jej uratować. Chłodem przeniknął żal