mu chodzi o szyfr nieboszczyka, i bez słowa, z politowaniem, popukałam się palcem w czoło, ale zachłanność ich spojrzeń zaniepokoiła mnie na nowo. Nie wypuszczając kalendarzyka z ręki, nasypałam sobie cukru do kawy i mieszałam ją, kiedy zadzwonił telefon.<br>- Dwadzieścia cztery osiemnaście? - powiedział jakiś facet.<br>- Tak, to ja, słucham.<br>- Chała, szanowna pani! To jest, przepraszam, chciałem powiedzieć, że on jest taki przedstawiciel Interpolu, jak ja jestem kardynał.<br>- No to dobrze, że mnie pan zawiadomił - powiedziałam z westchnieniem, nie czując nawet zdziwienia.<br>- On tam jeszcze jest?<br>- Aha.<br>- Niech pani nic nie mówi. I niech pani uważa na siebie, pułkownik kazał. Jeszcze kazał pani