Położyły się razem, na jednym tapczanie. Pół nocy zeszło im na udawaniu snu. Wzajemne uspokajanie sztucznie zrytmizowanym, długim oddechem doprowadziły do takiej perfekcji, że każda zaczęła wierzyć, że czuwa nad snem drugiej. Dopiero mruczenie motoru od strony wychodzącego na ulicę okna wstrzymało im oddech. Smużka światła przesunęła się po ich szeroko otwartych oczach, musnęła leżącą na biurku książkę, której jedną stronę Alina "czytała" przez dwie godziny, zanim się położyły, i wreszcie zastygła na stole, na nadkruszonym bochenku, jak rzucony przez malarza w martwej naturze punkt światła.<br>- Cicho - szepnęła Alina, choć matka się nawet nie poruszyła. Światło drgnęło, powoli zsunęło się na