Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
niebieskim, niesamowitym, od czego później bolały go zaczerwienione oczy. Krocie iskier przypominały mu zimne ognie na choince, której nie widział już dawno. Dla spawaczy żywił wielki podziw i był bardzo dumny, kiedy każdy z nich ścisnął mu rękę na pożegnanie.
Zima była blisko. Przemijał rok 1941. Nocami chwytały przymrozki, rano szron lśnił na kępach traw. Woda w rzece oziębła, odstręczała od kąpieli. Przyjechała ciężarówka z oporządzeniem: każdy dostał na zimę kufajkę, watowane portki, czapkę z nausznikami, rękawice z jednym palcem i walonki, czyli wojłokowe buty wysokie do kolan. Z chmur gromadzących się nad stepem lada dzień mógł sypnąć śnieg. Nadbiegały wiatry
niebieskim, niesamowitym, od czego później bolały go zaczerwienione oczy. Krocie iskier przypominały mu zimne ognie na choince, której nie widział już dawno. Dla spawaczy żywił wielki podziw i był bardzo dumny, kiedy każdy z nich ścisnął mu rękę na pożegnanie.<br>Zima była blisko. Przemijał rok 1941. Nocami chwytały przymrozki, rano szron lśnił na kępach traw. Woda w rzece oziębła, odstręczała od kąpieli. Przyjechała ciężarówka z oporządzeniem: każdy dostał na zimę kufajkę, watowane portki, czapkę z nausznikami, rękawice z jednym palcem i walonki, czyli wojłokowe buty wysokie do kolan. Z chmur gromadzących się nad stepem lada dzień mógł sypnąć śnieg. Nadbiegały wiatry
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego