tam się oglądali i czekali na nakrycie. On podał na drugi środek dwa torty hiszpańskie i trzy porcje naleśników, a przecież tam goście jeszcze zrazów nie skończyli jeść, brudne naczynie nie uprzątnięte, nakryć do leguminy nie ma. I gdziekolwiek się ruszył, wszędzie dostrzegał ślady, po których poznawał, że Tuz ma "tabakę". Na sąsiednich rewirach goście dzwonili w popielniczki i gdy Romek. się tam zabłąkał, zatrzymywali go i ciągnęli za kaftan. Głupcy! Czyż nie widzieli, że to nie jego rewir, że im nic nie poda, choćby go na klęczkach błagali. Piwo nosił hurtownie, bez względu na to, czy było potrzebne, czy nie