wiódł spokojne bydlęce życie, owszem, przystępując co niedziela do komunii, ale bardzo proszę, bez ekscesów, bez jakichś spektakularności, facet opowiada szczegóły ze swego życia wewnętrznego. Przecież dzień w dzień modlę się o małe miłe życie, o malutkie nic złego dla mnie i mojej rodziny, a ten nagle wyskakuje z takimi tekstami. Mówi do mnie jak do wtajemniczonego. To prawda, widuje mnie w kościele, pamięta pewnie delikatne moralne wątpliwości, jakie rozsiewałem wokół jego "ga-Galerii" w czasach, gdy było to rozkwitające totalnie lewackie przedsięwzięcie, teraz jednak wyraźnie mnie przeszacowuje. Ciągnie swoje wyznania, a ja choć wiem, że i tę rozmowę przyjdzie mi