musiał, że prestidigitator wykonywał je szczególnie zręcznie, z wdziękiem i bez wysiłku. Zapalił cygaro, otworzył okno, a potem wyrzucił palące się cygaro na ulicę. Wszyscy widzieli ten gest. Rioletto, już bez cygara, podszedł do pana Puschkego, który cofnął się instynktownie, zanurzył dłoń w wewnętrznej kieszeni jego marynarki i wydobył stamtąd tlące się ciągle cygaro. Rozległ się szmer podziwu, potem wybuchły oklaski.<br>- Jak pan to zrobił? - zawołała żona gauleitera. - Przecież cygaro wyrzucił pan na ulicę!<br>Reil wybuchnął śmiechem, tylko Puschke był naprawdę przerażony. Wypił jednym haustem kieliszek koniaku, potem usiadł na fotelu i nie spuszczał wzroku z prestidigitatora. Kloss był już teraz pewien