Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
można było coś zaradzić, ale Niemcy, co ich podmienili, to mizerota, same dziady ściągnięte z rumuńskiego frontu, jedno, co mają, to okropnie mocny, czarny mołdawski tytoń na skręty, ale i tego nie dają, bo na nasz bimber krzywią się, do wina czerwonego przywykli.
Konstanty poszedł chodnikiem pełnym błota, czarniawej wody, trącał kawałeczki lodu. Nie odpowiadał na pozdrowienia. Baranicę dzierżył w ręce i omiatał przestrzeń wokół, wyglądał na podpitego.
Tej nocy nad ranem w seledynowych oparach przymarzła studnia, dudniło echo nad dachami, odbijało się zwielokrotnione, jak pijane, od muru zmrożonego boru. Po północy zerwał się wicher, potworny, przykurzył, przytłumił, usypał tęgie zaspy
można było coś zaradzić, ale Niemcy, co ich podmienili, to mizerota, same dziady ściągnięte z rumuńskiego frontu, jedno, co mają, to okropnie mocny, czarny mołdawski tytoń na skręty, ale i tego nie dają, bo na nasz bimber krzywią się, do wina czerwonego przywykli.<br>Konstanty poszedł chodnikiem pełnym błota, czarniawej wody, trącał kawałeczki lodu. Nie odpowiadał na pozdrowienia. Baranicę dzierżył w ręce i omiatał przestrzeń wokół, wyglądał na podpitego.<br>Tej nocy nad ranem w seledynowych oparach przymarzła studnia, dudniło echo nad dachami, odbijało się zwielokrotnione, jak pijane, od muru zmrożonego boru. Po północy zerwał się wicher, potworny, przykurzył, przytłumił, usypał tęgie zaspy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego