Typ tekstu: Książka
Autor: Krawczyk Piotr
Tytuł: Plamka światła
Rok: 1997
tramwaju...
Kurczę, czekaj, przepraszam, ktoś akurat dzwoni do drzwi, muszę pójść
otworzyć.
- Właśnie teraz?
- No tak, wyobraź sobie. A co do tamtego, to proponuję - spuść wodę.
Zapomnij. A zresztą, może kiedyś wrócimy jeszcze do tematu? Who knows?
Zadzwonię do ciebie później, okay?
- Dobra, jak sobie życzysz. Chociaż muszę przyznać, że troszeczkę
mnie wnerwiłeś. Ale dobra, idź otworzyć. Cześć.
- Na razie.

Krzysiek odłożył słuchawkę i podbiegł do drzwi. Otworzył.
Na klatce stało dwóch mężczyzn. Wyglądali zupełnie przeciętnie,
chociaż niższy wydał mu się skądś znany. Trzymali w rękach jakieś
książeczki, czy może broszurki. Pierwszy odezwał się ten wyższy:
- Dzień dobry panu. Czy mógłby
tramwaju...<br>Kurczę, czekaj, przepraszam, ktoś akurat dzwoni do drzwi, muszę pójść<br>otworzyć.<br> - Właśnie teraz?<br> - No tak, wyobraź sobie. A co do tamtego, to proponuję - spuść wodę.<br>Zapomnij. A zresztą, może kiedyś wrócimy jeszcze do tematu? Who knows?<br>Zadzwonię do ciebie później, okay?<br> - Dobra, jak sobie życzysz. Chociaż muszę przyznać, że troszeczkę<br>mnie wnerwiłeś. Ale dobra, idź otworzyć. Cześć.<br> - Na razie.<br><br> Krzysiek odłożył słuchawkę i podbiegł do drzwi. Otworzył.<br> Na klatce stało dwóch mężczyzn. Wyglądali zupełnie przeciętnie,<br>chociaż niższy wydał mu się skądś znany. Trzymali w rękach jakieś<br>książeczki, czy może broszurki. Pierwszy odezwał się ten wyższy:<br> - Dzień dobry panu. Czy mógłby
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego