żagiel i zaczyna niknąć w obłokach mgły.<br> Łapię reflektor i mając pewność, że mnie jeszcze widzą, nadaję: OK. Aldis już nie odpowiada i czarna rufa z napisem "Eredine" ginie w zacierającej wszystko białości.<br> Odkładam tablicę, zwalam pas, wiążę kota. Cześć, wołam, sam nie wiedząc, czy mówię to do statku, czy trwożnych minut nasłuchiwania do chwili, gdy już wiedziałem, że musimy się spotkać i watpliwością było tylko, jak to nastąpi.<br> Powinienem zwalić z siebie te mokre łachy - wyskakując na pokład oczywiście nie myślałem o sztormance. Zwycięża jednak rozwaga, jutro niedziela i dzień zmiany odzieży. Wytrzymaj, diabli wiedzą, co jeszcze się może zdarzyć