wziął, ani co ma zrobić, i od tej myśli zdjął go taki strach, że raptownie usiadł. Nagle zachciało mu się śmiać. Przecież jeżeli mógł tak myśleć, znaczyło to, że ocalał. Że nic mu nie zrobiła, że oszukał ją. Usiłował opanować ten łaskocący, kretyński śmiech, wzbierający w gardle, który zaczynał, zdławiony, trząść nim całym.<br>To tylko histeria - pomyślał, podnosząc się z kolan. Był już prawie spokojny, tak mu się przynajmniej wydało. Poprawił maskę tlenową i rozejrzał się. Człowieka, którego zobaczył z góry, nie było. Ale usłyszał jego kroki. <page nr=183> Tamten musiał minąć już to miejsce i znikł za wysuniętą do połowy dna wąwozu