i do tego<br>wieczną jako i my. A może nawet nie tak to samo rozstanie nas<br>przeraziło, jak to właśnie, że się nie umiemy z nim obejść.<br> Staliśmy czas jakiś naprzeciw tego bliskiego miasta, aż w końcu<br>ojciec, który rozglądał się po polach, jakby szukał ratunku, dojrzał tę<br>kotlinę na uboczu i rzekł:<br> - Zejdźmy tam.<br> I zeszliśmy.<br> Myślałem, że może mi chce coś wyznać, rad jakichś udzielić czy<br>przestrogi, jak to zwykle na ostatek, i dlatego tylko przyprowadził<br>mnie do tej kotliny zajęczej, lecz kiedyśmy siedli, pogrążył się ojciec<br>w milczeniu i nawet słowem się do mnie nie odezwał, nawet nie