i spory zapas baterii, które zajmowały w naszych plecakach niemal tyle samo miejsca, co jedzenie i suche ubrania. Obeszliśmy całe pomieszczenie, omijając szerokim łukiem ujście dolnej studni, która była miejscem tragedii Jeana Christophe'a i jego towarzysza. Zauważyłem, że Wiktoria dyskretnie się przeżegnała. Pomyślałem, że jednak nie jest całkiem pozbawiona ludzkich uczuć. Studnia nie była przedłużeniem górnego otworu, nie znajdowała się także w najniższym punkcie jaskini.<br>Wróciliśmy na środek sali, przyglądając się uważnie skalnemu gruzowi, tworzącemu wielki pagórek. Niewątpliwie sypał się z górnego otworu, może też z erodującego sufitu. Weronika starannie oświetlała poszczególne kamienie.<br>- Szukasz, czy templariusze nie rozbili tu jakiejś skrzyneczki