alkoholu, którym napędzali swe przeżarte złem ciała. Pomyślał, że ten obłęd jest obcy, złowrogi i zimny, nie z tego świata.<br>Od miesięcy prowadzili śledztwo bez żadnych efektów. Wszystkie techniki okazały się zawodne. Poruszali się w gęstej mgle. A czasu było coraz mniej. Berlin naciskał, chciał mieć wszystko na talerzu.<br>Policzył uderzenia miejskiego zegara. Jedenasta. Breslau toczyło swój śmiertelny żywot miasta zarażonego ludźmi. Dzień ciągnął się jak ślina gruźlika. Handler okrążył Ratusz i zagłębił się w wąskie uliczki biegnące w poprzek Stadhaus. Tam kramarze wystawili swój towar. Beczki, garnki, noże, dywany, suknie, kapelusze, stołki, klatki dla ptaków, obrazy, podwiązki, rzeźbione świątki, abażury