Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
wracając do nóg właściciela jak wierny pies. Dzieciak był znudzony. Szurał nogami, wzbijając kurz i brudząc jedwabne pończochy, wrzucał kamyczki do fontanny, stojącej w centrum rozarium i tęsknie spoglądał na starszych chłopców. Czy i ten malec miał być poddany ocenie? Chodziło raczej o oficjalną kwalifikację do jednej z kast oraz ukierunkowanie zdolności rozpieszczonego dzieciaka.
Zszedłem na dół, pomiędzy rozbuchaną obfitość kwiatów. Od razu zrozumiałem, dlaczego adepci z taką swobodą poruszali się w różanej gęstwinie. Nigdzie nie było ani jednego kolca. Czułem się nieswojo w otoczeniu tylu rówieśników. W domu trzymałem się na uboczu, toteż i tutaj nie dołączyłem do roześmianej, dokazującej
wracając do nóg właściciela jak wierny pies. Dzieciak był znudzony. Szurał nogami, wzbijając kurz i brudząc jedwabne pończochy, wrzucał kamyczki do fontanny, stojącej w centrum rozarium i tęsknie spoglądał na starszych chłopców. Czy i ten malec miał być poddany ocenie? Chodziło raczej o oficjalną kwalifikację do jednej z kast oraz ukierunkowanie zdolności rozpieszczonego dzieciaka.<br>Zszedłem na dół, pomiędzy rozbuchaną obfitość kwiatów. Od razu zrozumiałem, dlaczego adepci z taką swobodą poruszali się w różanej gęstwinie. Nigdzie nie było ani jednego kolca. Czułem się nieswojo w otoczeniu tylu rówieśników. W domu trzymałem się na uboczu, toteż i tutaj nie dołączyłem do roześmianej, dokazującej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego