snu o śmierci pod kaplicą.<br>Znów ponosi go radość, pośpieszna i jaskrawa.<br>Oto człowiek szczęśliwszy niż inni, niż wszyscy! Ale bogowie są zazdr ośni.<br>Zbyt szybko niesie go ta fala. Dokąd? Nie śpiesz się, chłopcze!<br>Odetchnij, przycichnij.<br>On jednak ciągnie nas już ku wodzie.<br>Po oczach Małgorzaty widzę, że moja ułomność nie zawstydza jej ani nie straszy.<br>Obejmuje mnie za szyję, całuje.<br>Dziękuje raz jeszcze, po kobiecemu, bez słów.<br>Twardowski - niby zazdrosny - odrywa ją ode mnie, chwyta na ręce, podnosi, biegnie przeciw fali.<br>Już są na głębi - płyną wprost w morze.<br>Określenie przesadne, bo około trzysta metrów od brzegu jest szeroka