z malborskiego lotniska swego rozpoznawczego MiG-a, kontynuując teraz śpieszny, skryty lot we wskazany mu - trochę późno, bo już w powietrzu - rejon operowania. Otrzymanego tym sposobem zadania, według jego oceny, z całą pewnością nie można było zaliczyć do łatwych. Miał bowiem nie tylko odszukać gdzieś w środku Bałtyku, nie tylko umiejscowić, ale, co gorsza, zmusić do przerwania misji, zawrócić na północ, odgonić, po prostu przepędzić dwa natrętne szwedzkie kutry rakietowe od kilku godzin demonstracyjnie "kontrolujące" poczynania, ćwiczącego na północ od Łeby, polskiego zespołu okrętów 3 Flotylli.<br>"To dokładnie tak, jakby złodziej bez przerwy i bez przeszkód obserwował z przeciwnej strony ulicy