Henrysia, mydląc ręce, rzuciła okiem w ogród, uwagę jej przykuły trzy niewielkie postacie, które usiłowały przedostać się z gałęzi na mur. <br>Henrysia przysunęła się do firanki. <br>Dwóch chłopców odświętnie ubranych i dziewczynka w świeżej, białej sukience stali już właśnie na murze i zachowując tysiączne ostrożności, mając widać na celu oszczędzenie uroczystych strojów, spuszczali się na podwórko. <br>Jeden z chłopców dzierżył w dłoni długi, ostro zakończony pręt, który był przedmiotem szczególnego zainteresowania całej trójki. <br>- Co się tak gapisz, Henrysiu? - zapytał ojciec z głębi pokoju, gdzie usiłował właśnie nadać swym zniszczonym butom świetny połysk młodości. <br>- Cicho... tatusiu! Tu się dzieje coś ciekawego - szepnęła