zgubiona portmonetka, zasłyszane gdzieś słowo, obraz drzewo, ławka, dom - i rozpłynie się jak para. Ileż takich luk i skąd się one biorą, kto odgadnie? Czy nie dziwniejsze stokroć, skąd się biorą w zapomnianej, przetrząśniętej szufladzie pamięci wszystkie te najdrobniejsze świecidełka dziwnych, na wpół starych odczuć, twierdzących natarczywie, że mały, piegowaty urwis, zapamiętale grywający w guziki i wyczyniający wszelkie szkaradzieństwa, i ty, dorosły, stateczny, rozumny pan - to jedno, dwa ogniwa jednego i tego samego łańcucha, spojonego wątpliwym klejem uwiecznionego w metryce nazwiska.<br>W gimnazjum ojców lazarystów, na trzecim piętrze w trzech długich salach, mieściła się pokaźna biblioteka. Od podłogi do sufitu drapały