trzeba było przyjeżdżać - ale jak już wszystkie kobitki się przywitały, przyszła kolej i na niego. Przedstawił się, pocałował w rękę, wręczył gospodyni doniczkę z różą - a ona, patrzcie państwo! - zaczerwieniła się jak młoda dziewuszka i błysnęła czarnymi oczami.<br>- Ale wnuczki to by się pani nie wyparła! - powiedział jej komplement, kiedy usadziła ich wszystkich za stołem, w pokoju. Stół nakryła już czystym obrusem haftowanym w bukieciki fiołków, a pośrodku postawiła chińską różę.<br>Na te słowa znów się zaczerwieniła, spuściła oczy, a potem oberwała mały, zwiędły listek z róży, takim zgrabnym, szybkim ruchem, że aż miło było patrzeć. Podała - dokładnie tak, jak się