Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
po miesiącach, tam gdzieś na lądzie powiedzą: "No cóż, już na pewno po Andym. Porwał się głupio na ten ocean. To było niemożliwe, aby dać sobie radę z Pacyfikiem płynąc na czymś tak małym". To mnie trwoży najbardziej. Bardziej niż sama fizyczna strona kotłowania się przez tych kilka godzin w usypiającej lodowatością wodzie.
A więc "czuwaj, wiaro!" A więc kawa kapitańska. Preparuję filiżankę cappuccino. Taką, jaką pijałem w słoneczne dni na pastelowym tarasie kawiarenki w Santo Porto Margarita. Gdzie na ścianach wisiały fotografie Alexa Carozza z jego zamaszystymi autografami. Dawne czasy, gdy Carozzo wydawał mi się wielkim żeglarzem i znakomitością.
Dwie
po miesiącach, tam gdzieś na lądzie powiedzą: "No cóż, już na pewno po Andym. Porwał się głupio na ten ocean. To było niemożliwe, aby dać sobie radę z Pacyfikiem płynąc na czymś tak małym". To mnie trwoży najbardziej. Bardziej niż sama fizyczna strona kotłowania się przez tych kilka godzin w usypiającej lodowatością wodzie.<br> A więc "czuwaj, wiaro!" A więc kawa kapitańska. Preparuję filiżankę cappuccino. Taką, jaką pijałem w słoneczne dni na pastelowym tarasie kawiarenki w Santo Porto Margarita. Gdzie na ścianach wisiały fotografie Alexa Carozza z jego zamaszystymi autografami. Dawne czasy, gdy Carozzo wydawał mi się wielkim żeglarzem i znakomitością.<br> Dwie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego