to rzadko. Jakoś nie wierzył, żeby mógł jednym uderzeniem pozbawić kogokolwiek przytomności. Wysadzanej srebrem strzelby też nie miał, ale może uderzenie czymś ciężkim w głowę dałoby rozsądne szanse. Patrole wprawdzie chodziły w hełmach, ale pamiętał, że w jakiejś starożytnej armii na Bliskim Wschodzie, może babilońskiej czy też asyryjskiej, przed operacją "usypiano" rannych w ten sposób, że wkładano im na głowę hełm, a odpowiednio wyszkolony kapłan uderzał weń następnie ciężką pałką.<br>Ale to nie rozwiało wszystkich wątpliwości.<br>Nieodzowny następny etap, to zwerbowanie ochotników. W obozie był już znany i to chyba z tej lepszej strony, biegając i wzywając, a często prowadząc różnych