Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
z tego nie rozumiałam. Aż do tego dnia.
To była taka piękna impreza, prawdziwe dionizje, no i ten zwariowany pomysł z deptaniem winogron. Bardzo długo nikt nie miał odwagi wleźć do tej kadzi, aż w końcu późnym wieczorem przyszłaś Ty, i tak naprawdę wtedy się zaczęło. A potem byłyśmy całe utytłane w winnym moszczu, rozgniecione owoce miałyśmy we włosach, na całym ubraniu, w butach. Do mnie było bliżej, tylko dwie ulice, więc pobiegłyśmy w listopadowa zimna noc, żeby się przebrać, na bosaka po lodowatym asfalcie, dwie koleżanki, po prostu dwie kumpele. Ile myśmy się wtedy znały? Jakieś dwa miesiące chyba, nie
z tego nie rozumiałam. Aż do tego dnia.<br>To była taka piękna impreza, prawdziwe dionizje, no i ten zwariowany pomysł z deptaniem winogron. Bardzo długo nikt nie miał odwagi wleźć do tej kadzi, aż w końcu późnym wieczorem przyszłaś Ty, i tak naprawdę wtedy się zaczęło. A potem byłyśmy całe utytłane w winnym moszczu, rozgniecione owoce miałyśmy we włosach, na całym ubraniu, w butach. Do mnie było bliżej, tylko dwie ulice, więc pobiegłyśmy w listopadowa zimna noc, żeby się przebrać, na bosaka po lodowatym asfalcie, dwie koleżanki, po prostu dwie kumpele. Ile myśmy się wtedy znały? Jakieś dwa miesiące chyba, nie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego