jest nie tylko "zbrodniarzem", lecz także "ofiarą". Nie tylko zdrajcą, "Judaszem", "kapusiem", jak nazwały go gazety, ale też kimś, kogo złamano, przekupiono lub zaszantażowano. Jednak to dostrzeżemy tylko wtedy, gdy staniemy z oskarżonym twarzą w twarz. Tylko wówczas będzie można go zrozumieć, co przecież nie znaczy - usprawiedliwić. <br>Tego osobowego wymiaru w "sprawie Hejnała" zabrakło. Zobaczyliśmy tylko instytucję. - Nikt nie spytał dlaczego, nikt nie próbował wysłuchać. Po prostu zebrali się i wydali wyrok - uważają ludzie. To wrażenie jeszcze wzmacniały słowa samego ojca Hejmy, który już po wszystkim opowiadał dzwoniącym do niego dziennikarzom, że konferencję zwołano, mimo iż on sam właśnie udawał się z