nas zaniepokojony Chochlik.<br> Wybiegła z zabiegowego w rozwianym fartuszku i dopytywała się<br>kategorycznie, co tu się dzieje?<br> Takie drobne stworzonko z zaintrygowanym liczkiem.<br> Wokół same ponure gbury, ze mną włącznie, wyższe od niej o głowę.<br> Każdy mógłby ją przewrócić jednym palcem.<br> Otoczył nas wianuszek gapiów.<br> Na widok zbiegowiska i Chochlika w środku natychmiast zdołałem<br>się uspokoić.<br> Markiz zresztą też, choć patrzył bacznie, jak się zachowam, co<br>powiem.<br> Widocznie poczuwał się do winy.<br> I spoglądając uważnie, zastanawiał się, czy przypadkiem nie sypnę<br>go ze złości przed zaintrygowaną siostrą na dyżurze, mizernym<br>Chochlikiem, za którym stał potężny autorytet naszego szpitala.<br> - Co się dzieje, panie