pociąg i jechał do Zakopanego. Zjechali się więc grotołazi z Zakopanego, Krakowa, Warszawy, Torunia. Niejeden tak, jak go zastała wiadomość: w garniturze, krawacie, półbutach.<br>Przychodzili też obcy ludzie. Turyści ze schroniska i zupełnie przygodni ochotnicy. Zgłaszali się żołnierze w wyjściowych mundurach, oficerowie na urlopach, strażacy, przyjeżdżali ciężarowymi samochodami robotnicy w waciakach i gumowych butach z wywiniętymi cholewami.<br>Były chwile, że w akcji jednocześnie brało udział przeszło stu ludzi. Wszystkich obsługiwał sztab mieszczący się na pięterku domu Słowińskich w Kirach.<br>Czyżewski i Gradziński nie mieli chwili wytchnienia. Telefony, wiadomości, narady, decyzje, znów telefony, polecenia, przypomnienia. I znów wiadomości, telefony i decyzje...<br>Od