wszyscy zdążyli się już<br>rozjechać, jeden przed drugim, aby nie odjeżdżać jako ostatni, a po<br>sobie zostawili pustkę jak po morowym powietrzu, w której rad nierad<br>zostałem sam z tym dręczącym i coraz dłuższym czekaniem na niego.<br> Opustoszały pokój zdawał się świadczyć, że mieszkańcy uciekli z niego<br>w popłochu. Wszędzie walały się jakieś papiery, kartki z książek, słoma<br>z sienników, jakieś strzępy i śmiecie, a ściany i sprzęty, przytulne<br>dotąd, odarte były teraz ze wszystkiego. Miałem wrażenie, że pokój<br>obnażył się przede mną aż do wstydu, poodsłaniał swoje ułomności,<br>kalectwa, zniszczenie swoje i starość. Te wszystkie zadrapania,<br>pęknięcia, pajęczyny, kurze, mrok w