oka. Oto godził się <br>na poczęstunek z ręki wroga, a na starym lądzie oznaczało <br>to zawsze i niezmiennie zaniechanie waśni. Lecz tutaj... Awaru <br>czuł, że wszystko, co wyniósł stamtąd, musi być <br>zapomniane do chwili powrotu i zanim tę myśl uświadomił <br>sobie jasno, zanim patrzący z ukosa Wanyangeri mógł <br>zauważyć cokolwiek, wbił zęby w mięsisty owoc <br>spływający sokiem.<br><br>Kątem oka złowił ledwo dostrzegalny uśmiech na twarzy <br>Wanyangeri. Pojął, iż obaj myślą to samo, tradycja <br>musiała ustąpić.<br><br>- Kiedy zapadnie noc - powiedział Wanyangeri - ruszymy <br>stąd. Wyspiarze nie są podejrzliwi, ale lepiej, jeśli <br>nikt nie będzie widział, kiedy i dokąd się udamy.<br><br>Awaru odrzucił obgryzioną