Typ tekstu: Książka
Autor: Bocheński Jacek
Tytuł: Tabu
Rok: 1965
znacznie wcześniej, zanim uciekłam z klasztoru. Musiał te słowa pamiętać. Powiedziałam je kiedyś w kościele Santa Cruz. Nie byliśmy wtedy umówieni.
Widywaliśmy się zazwyczaj gdzie indziej : w teatrze u komediantów. Spotkania naznaczaliśmy na rano, gdy trefnisie i grajkowie wałęsali się po mieście, a Diego czuwał w namiocie nad strojami tych wesołków i pisał. Mogłam zachodzić do teatru niepostrzeżenie. Było mi po drodze od Miguela, piekarza. Tam więc umawialiśmy się zazwyczaj. Lecz w dzień, o którym chcę opowiedzieć, Diego przyszedł do kościoła Santa Cruz. Spotkałam go w nawie bocznej przy ołtarzu Najświętszej Panny Marii. Uklękliśmy zaraz, niby do modlitwy. Spytałam: - Wiedzieliście, panie
znacznie wcześniej, zanim uciekłam z klasztoru. Musiał te słowa pamiętać. Powiedziałam je kiedyś w kościele &lt;page nr=29&gt; Santa Cruz. Nie byliśmy wtedy umówieni.<br>Widywaliśmy się zazwyczaj gdzie indziej : w teatrze u komediantów. Spotkania naznaczaliśmy na rano, gdy trefnisie i grajkowie wałęsali się po mieście, a Diego czuwał w namiocie nad strojami tych wesołków i pisał. Mogłam zachodzić do teatru niepostrzeżenie. Było mi po drodze od Miguela, piekarza. Tam więc umawialiśmy się zazwyczaj. Lecz w dzień, o którym chcę opowiedzieć, Diego przyszedł do kościoła Santa Cruz. Spotkałam go w nawie bocznej przy ołtarzu Najświętszej Panny Marii. Uklękliśmy zaraz, niby do modlitwy. Spytałam: - Wiedzieliście, panie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego