karej trzylatki, sadzał przed sobą i razem z nią galopował za uciekającą dziewczyną.<br> Z kieszeni kurtki wyjmował spluwę.<br> Strzelał, repetował i strzelał.<br> Dziewczyna potykała się i upadała na niebo, na drogę w kurzu po kostki, na czerwoną wiklinę całą w baziach.<br> Z młodziutkiej wikliny, z przebodzionego rogiem, przebitego włócznią po wielkim poście nieba szedł krzyk i bił blask.<br> Na dziewczynę, na jej poczynające się stromo macierzyństwo spadały ptasie pióra i te pierzyny w czerwonych wsypach, zasłaniając ją przed Jaśkiem.<br> A gdy dziewczyna gramoliła się spod pierzyn i Jasiek zawracał konia, z wikliny, z rzeki, z piaszczystych jam wychodzili pomordowani kupcy i karczmarze