zaniepokoił się.<br>- Myślałem, że mnie wieziesz do swego klubu.<br>- Musimy być bardzo ostrożni - odparł de Beer.<br>Taksówka zatrzymała się w labiryncie uliczek Lambeth. Wysiedli przed ciemną, zaniedbaną kamienicą. De Beer odczekał, aż taksówka zniknęła na zakręcie, i poprowadził Juliana w przeciwnym kierunku. Weszli do pubu, w którym było dużo miejscowej wielobarwnej biedoty. Też znalazł lokal - pomyślał z odrazą Julian.<br>Usiedli z kuflami i sandwiczami w kącie. De Beer oznajmił ściszonym głosem:<br>- Rżecki tym razem zostaje. Będziemy musieli go gdzieś przechować, aż się uciszy.<br>10<br>W Londynie czekała na Sarę duża poczta. Przyszło zaproszenie lady Pelham na koncert Lieder i zaproszenie Amos