się stary - tego roku skończył bodaj 63 lata, nie był pewny, bo rachunek stracił już jakiś czas temu. Pamiętał tylko to, że do zakonu przyjęto go, gdy miał 21 lat. Kochał się nieszczęśliwie, dama jego serca zmuszona została do poślubienia innego, a on, jak wielu rycerzy tej epoki, poprzysiągł jej wierność aż do śmierci i wstąpił do zakonu. Ceremonia przyjęcia była pospieszna, nie miała w sobie nic z dziwacznych misteriów, o jakich niekiedy słyszał przedtem, a on zapamiętał z niej głównie to, że w czasie ceremonii obłuczyn, gdy starsi bracia rozbierali go w osobnej komnacie z szat świeckich i ubierali w