głodna, wyjęłam chleb, rwałam go kawałkami i zagryzałam kiełbasa. Jakiś dobry człowiek, chociaż dziwnie mi się przyglądał, jednak pomógł mi otworzyć piwo. To było chyba najlepsze śniadanie, jakie w życiu jadłam, nigdy jeszcze nic mi tak nie smakowało. Potem zasnęłam w tej trawie nad Wisła, nie na długo; jakby cała witalność, która nagle we mnie eksplodowała, teraz gdzieś uszła, zrobiłam się senna i ciężka.<br>Kiedy się obudziłam, zobaczyłam, że nie mam sandałów, nie wiem, czy zgubiłam je gdzieś po drodze, czy ktoś mi ukradł - jeśli tak, to musiał być biedny, bo były już stare i zniszczone - niech mu służą jeszcze jakiś